sobota, 24 marca 2012

Marek Arcimowicz.

Tygrys był Bardzo Rozbrykanym Zwierzęciem i w ten sposób mówił jak-się-masz!, że miało się zawsze pełne uszy piasku.

...gdy myślało się, że już go nie ma, wyskakiwał nagle z mroku i mówił: Więc chodźmy, i nim można było cokolwiek odpowiedzieć, już go nie było.

Nie mam wątpliwości, że Alan Alexander Milne znal Marka Arcimowicza i użył jego wizerunku do wykreowania postaci Tygryska.


-A wiesz, że on ma ADHD?
-W życiu chłopa nie widziałam, to skąd mam wiedzieć? Swoją drogą, bosko! To już dwoje nas będzie z tym rozpoznaniem.

-Cześć, Marek jestem. Ooooo też nosisz merelle!
-Pierwsze kupiłam z przypadku, drugie z premedytacją, a trzecie z przywiązania do marki. Swoją drogą   podobne do subaru, nic pięknego ale komfort nie do podrobienia.
-Oooo, masz subaru, jakie?
Tak to jakoś poszło.
Potem to już nawet nie mogłam nadążyc za wyczynami, których był autorem. Parę istnień ludzkich można by obdzielić i jeszcze by zostało.
Chodzenie po krawędzi to jego specjalność, mało tego chodzenie (raczej bieganie) i to z aparatem!
Dokładnie mogliśmy prześledzić fotodokumentację z rozdziewiczenia szczytu Tramen Tepui w Wenezueli przed miesiącem. Targnął się nań w tercecie z Wenezuelczykami (ojjjj, niegłupie fenotypowo chłopaki) Mario i Alberto.
Jak już uporali się ze szczytem to jeszcze rożnych okazów fauny nazwozili, że szpeniom oczy z orbit wyszły, zajrzeli do mądrych książek i orzekli, że takich motyli i żab to w knigach niet!
Teraz owe stworzenia w formalinie spędzają sen z powiek mędrcom z Krakowa.
Wróciwszy złachany jak koń z westernu do domu, nie zagrzał w nim długo miejsca tylko wydarł do Nepalu z pierwszą turą fotoekspedycji, gdzie znowu darli pieszo do góry, a potem rafftigniem w dół rzeki...
Czego mu zazdroszczę?
Niesamowitej łatwości w nawiązywaniu kontaktów człowiek-człowiek, dzięki którym dostaje fantastyczne historie ludzi na całym świecie.


No więc łaziłam jak cień, licząc, że przez osmozę czegoś się nauczę.
-Wolne tu koło ciebie?
-Bo co?!
-Noooo, miałyśmy nadzieję, że zjemy kolację w towarzystwie podróżnika-celebryty:)))
I tak już do końca turnusu został naszym celebrytą.


-...No i przestawiacie ustawienia na manual...
-No i co dalej?
-...
-No i co daaaaaalejjjj???
-...
-Maaaarek, gdzieś ty jest?

-No to przestawcie sobie na samowyzwalacz...
-a gdzie to się przestawia?
-Nie będę gadał z tymi co nie znają instrukcji obsługi swojego aparatu!
-Ojjjj, zabrzmiało groźnie:)
Czy coś wyłaziłam?
Nie wiem, trudno mu dotrzymać kroku.
Przegadać jeszcze jakoś się dało ale dogonić- za żadne piniądze.

PS. Tu powinno paść pytanie, skoro jest taki wspaniały to czy potrafi uzdrawiać?
Nie wiem, sami go o to zapytajcie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz