niedziela, 29 stycznia 2012

Z pamiętnika młodej lekarki.

I po kolejnym dyżurze.

Skierowanie nr.1.
"Młody mężczyzna przywieziony przez ambulans nieprzytomny, na Izbie Przyjęć w kontakcie słownym. Nie pamięta szczegółów zajścia. Dolegliwości nie podaje. 
Obecny Krwiak pod prawym okiem."

Diagnoza: Wklinowane złamanie przedniej ściany zatoki czołowej po stronie prawej. Obustronne złamanie kości nosowej z minimalnym przemieszczeniem.

Skierowanie nr.2 
"Pacjent znaleziony na ulicy. W kiepskim kontakcie słownym. Nie pamięta szczegółów zajścia. Dolegliwości nie podaje."

Diagnoza: Prawostronne złamanie bocznej, przedniej i górnej ściany zatoki szczękowej, oczodołu, wyrostka jarzmowego i obustronne złamanie kości nosowej, bez przemieszczenia.

Skierowanie nr.3 
"Narciarz znaleziony na stoku narciarskim  nieprzytomny bez kasku. Brak świadków zdarzenia. 
Skarży się na ból szyi i prawej ręki."

Diagnoza: Żadnego urazu szkieletu nie stwierdza się.

Skierowanie nr.4.

"11 letni chłopiec jeździł z ojcem na nartach. Znaleziony przez przypadkowych narciarzy na stoku nieprzytomny... skarży się na senność."

Diagnoza: Żadnej patologi nie stwierdza się.

Twardziele!

czwartek, 26 stycznia 2012

Noc cudów.

Zaspaliśmy.
Dawno nam się to nie zdarzyło, zwłaszcza, że na budziku (tym co nas imitacją wschodu słońca budzi) coś koło piątej było, gdy kontrolny, klasyczny zegarek wskazywał 7.30.
Bez makijażu. Trudno, jakoś przeżyjemy.
W pracy jeden temat dyżurny:
-A widziałeś/widziałaś wczoraj zorzę polarną nad Førde?
-Nie, a ty?
-Też nie ale widziałam/ widziałem zdjęcia w Firdzie (taka lokalna gazeta).



foto1 Lukasz Redzio
foto2 Tromd Iversen

Ponoć zamieć na słońcu jakiej od 6 lat nie było. W całej Norwegii można podziwiać, niestety przez parę minut.
I co jeszcze dziwniejsze (a może nawet nie bardzo) sporo fotek z aparatów polskobrzmiących nazwisk właścicieli.
Gadamy chwilę z Sarą przed wyjściem.
Sara narzeka, że spóźniła się dzisiaj bo zaspała. Budzik (taki jak nasz) nawalił i jakąś bezsensowną godzinę rano pokazywał zamiast budzić zorzą polarną.
Hmmm, dziwna godzina? Coś nam to przypomina.
Dzielę się z Kubą moimi refleksjami.
-A może to dywersja obcego wywiadu, albo kosmici, albo inspekcja pracy miała nalot na obcokrajowców rano i sprawdzała o której to się do pracy przychodzi, a może wszystko razem?
Na co Tosia wtrąca swoje 3 grosze, żeby temat zmienić:
-A wiecie, że w nocy prądu nie było bo Sara (mała ) poszła zrobić siku i zgasło światło właśnie wtedy i zawołała mamę i...

niedziela, 22 stycznia 2012

Prokrastynacja.


Prokrastynacja moje pierwsze imię, zwłaszcza gdy mam przygotować szkolenie na następny poniedziałek, skutecznie wypierane ze świadomości od 3 tygodni.
Zwykle zmywamy się po mszy, tym razem zostaliśmy na kawkę z innymi wiernymi bo przecież trzeba pogadać...
Wracam do domu z nastawieniem," to jest ten dzień, pierwszy dzień reszty życia mego."
Włączam komputer. Tytułowy slajd... herbatka...skrzynka mailowa.
Tyle maili czeka na odpowiedź... O i Serpent do mnie napisał o nowościach płytowych.
Niesamowite ile tu odkryć na miarę odkrycia penicyliny:
1. Jacaszek "Glimmer" aż dziw, że w Polsce niezbyt popularny.
2. Andruchowycz nagrał płytę. Mało tego, że nagrał to jeszcze w 2009


3. Olaff Deriglasoff nagrał płytę w ostatnim roku, a ja nic to tym nie wiem.
4. Taki pan Hugo Race z Australii (teraz chodzi ze mną w IPhonie)
5. Wytwórnia Gusstaff- wrzucona do ulubionych.
Wracam do prezentacji, prawie jak Pipi muszę dać sobie w skórę bo ładne proszenie bez skutku.
Przypomniałam sobie, że dawno Przekroju nie czytałam.
Parę appów się pojawiło na "jabłku".
Już pora na przygotowanie obiadu. Zaprosiłam M&M bo tak nam dobrze wczoraj poszło.
Coś nie mam serca do tego power pointa.
Może jutro pójdzie lepiej.
Dobranoc.



sobota, 21 stycznia 2012

Choinkom śmierć.


Zaraz po nartach z dziećmi (Kuba na dyżurze) rozprawiamy się z choinką.
Nierozwiązywalny problem co roku po Świętach.
Tym razem nasz problem mierzy 2.5m i waży swoje.
Do kontenera nie wlezie nijak, można pociąć i spalić ale trudnopalne igły zostają.
Piła i tniemy.
-Mama, czy w tym domu nie powinien tym zajmować się tata?- prowokuje Stasiu
-Stasiu, jesteśmy w Norwegii i tu obowiązuje likestilling (równouprawnienie). Piłuje ten kto ma na to ochotę.
-A ja mogę?
-Proszę bardzo.
...
-Skąd wiesz jak się piłuje?
-Tak naprawdę to jedyną lekcję piłowania przeszłam w szpitalu w Chrzanowie podczas amputacji podudzia.
Kolega specjalista chirurg udzielił mi cennej porady wyniesionej z zajęć zpt. w szkole średniej, że piłuje się machając piłą od jednego końca do drugiego, a nie tylko środkiem.
Ale podudzie było chyba łatwiejsze.
W czasie kiedy mamusia zajmowała się ferdziańską masakrą piłą ręczną, dzieci przygotowały obiad i sałatkę owocową. Bez tknięcia palcem z mojej strony.
Na obiadek wpadły Marta z Mariolą.
-No i jak się czujesz, kiedy nowe pokolenie weszło do kuchni?
-Dziwnie.
Dla zainteresowanych menu: nachos i mięsem i warzywkami. Na deser jako się rzekło sałatka owocowa.



piątek, 20 stycznia 2012

"Ojciec w podróży służbowej."


Sypnęło znowuż.
Dzieci do szkoły,  my z Martą na nartki.
Ale zanim co do czego, każda z nas załatwia własne deale życia.
Niektóre nawet wspólnie.
Parę planów na przyszłość się sypie. Parę niepewnych... Cośtam wyszło.
Dziś w nocy wraca Kuba z kursu gastrologicznego, gdzie oglądał ludzi przez rurę od wnętrza.
Cieszymy się od rana.



W tym miejscu wiemy, że Kuba będzie wcześniej, przed ósmą.






Godzina szósta, zaczynamy robić nastrój (wstępne sprzątanie)... ktoś wchodzi.
-Kuba?
-Chyba nie sądzisz, że mąż wracający z delegacji poda prawdziwy czas przybycia.

środa, 18 stycznia 2012

"Pies u psychiatry".



Jest taki zwyczaj wśród Hobbitów, że jubilat obdarowuje prezentami gości, którzy przybyli na przyjęcie z okazji jego urodzin.
Czasami praktykowane wśród "zwykłych" ludzi.
...
Przyszedł bezprzewodowy głośniczek do odbioru w supermarkecie.
Zrobię przy okazji zakupy.
Docieram do kasy i... okazuje się, że nie wzięłam ze sobą karty, a gotówy nie starczy.
Jakieś 200 koron mi brakuje.
Mówię do pana kasjera, żeby cofnął ostatnich parę rzeczy z taśmy, a za resztę zapłacę.
Na co facet, z wyglądu na dwadzieścia parę lat zagaja kasjera.
Nie za bardzo zorientowałam się o co chodzi, kupował 2 chleby i cośtam jeszcze.
Za chwilę dostaję mój kwitek.
-Ale nie załatwiliśmy...
-On zapłacił za ciebie- powiedział kasjer wskazując na chłopaka.
-Jak mogę oddać ci pieniądze, skoro cię nie znam- zapytałam.
-Dziś są moje urodziny, zrobiłem ci hobbicki prezent z tej okazji- odpowiedział pokazując na karcie datę swoich urodzin, żebym nie miała wątpliwości.

Po południu dostaję esa od Gunnara, że może wziąć za mnie dyżur.
Oszaleć można z tymi gośćmi i ich różnicami kulturowymi.




wtorek, 17 stycznia 2012

Niefart.

Dziś zdecydowany niefart. Próbuję zamienić jeden (słownie: JEDEN!) dyżur. Taki zwykły nieświąteczny, malutki dyżurek.
Grzecznie zapytuję każdego z kolegów asystentów czy nie dał by rady?
-Wiesz muszę zapytać żony bo ona u nas planuje.

-Mam wtedy wolny weekend więc nie pasuje.
-A wyjeżdżasz gdzieś wtedy?
-No nie ale się nie praktykuje w wolnym tygodniu.
-???
-No dobra zapytam żony
Jeśli któryś jeszcze użyje żony jako tarczy przeciwrakietowej, nie zawaham się sięgnąć po broń masowego rażenia  (egenmelding takie zwolnienie, które samemu się ordynuje bez fatygowania doktora. 14 dni w roku przysługują i nie dłużej niż 3 dni pod rząd).
Gunnar został, nie ma żony ani dzieci więc trudniej z wykręcaniem.
-Sprawdzę w domu to wyślę ci esa.
Mam nadzieję, że jego mama się zgodzi.
Nie może mi się w głowie pomieścić, że nie dalej jak dwa dni temu zgodziłam się na niezbyt wygodną dla mnie zamianę bo koledze zależało.
Różnice kulturowe wychodzą. Nie ma naginania się. Pasuje-ok, nie pasuje-nie wyskakujemy z portek.
Żadnych długów wdzięczności.

Jedziemy z Martą na nartki.
-To co 5km?
-Marta, jak nikt mi tu po drodze nie będzie marudził to nawet 13km trzasnę.
-Obiecuję nie marudzić.
Po pierwszej rundzie:
-To co jeszcze 2km?
-Bierzemy trójkę skoro nikt kiszek nie czyści.
Po ośmiu kilometrach puścił afekt.
Po południu sporty z podziałem na role: Staszek na kali, my z Tosią na basen.
Niefart przypomniał o sobie- zapomniałam torby z moimi rzeczami.
No dobra, połazimy dookoła pływalni, pykniemy Tosię nurkującą pod wodą...
I już takie ładne ujęcie z zielonkawą wodą... fajnie dobrana klisza do aparatu...
podchodzi pan ratownik informując, że jest zakaz fotografowania.
Sorki, zdjęcia nie będzie.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Manga.

-Narysuj mi baranka.
Gdybym dostała takie polecenie, wybrnęłabym (rysując oczywiście pudełko z dziurami po bokach).
W instrukcji rysowania mangi nie było nic o barankach tylko: Narysuj kółka, aż do uzyskania subidealnego kształtu (czyt. aż do znudzenia).
Jedziemy z Tosią z kółkiem.
Tosia: 


i ja: 


Potem; kwadraty, trójkąty, poziome ósemki, prostokąty, linie proste w nieskończoność.
Daleko mi do ideału i chyba początki Parkinsona (drżenia grubofaliste).
Następne kółko, kolejne i kolejne.



Dziś ktoś jeszcze się do nas dosiadł, może go nie widać ale słychać tak wiarygodnie, że nie ma wątpliwości.
Pipi Langstrump z głosem Edyty Jungowskiej.
Co chwilę Tosia albo Staś zarykują się śmiechem.
Pytanie 12. w kwestionariuszu Prousta (ulubieni bohaterowie literaccy poza Teosiem mofinistą z Nad Niemnem).
Aż mi głupio, że mogłam o Pipi zapomnieć. 
"Kto ci mówi kiedy masz iść spać, skoro nie masz mamusi ani tatusia?
-Sama to robię- odparła Pipi
-Najpierw mówię zupełnie grzecznie, potem powtarzam jeszcze raz, ostrzej, a jeśli mimo to nie chcę być posłuszna wtedy obrywam w skórę, rozumiecie?"
Na dworze ciemno, zimno i pada, w domu z Pipi -odwrotnie.



Tysiące kółek... Nuuuuuuuudyyyyyyyy... 
-A możemy zacząć rysować ludziki?
-Jasne, nic trudnego.


PS. Oczywiście rysowaliśmy OKRĘGI nie kółka. Na wypadek gdyby Kuba kiedyś tu zajrzał przypadkiem.

niedziela, 15 stycznia 2012

Mjuzik.

Podsumowania roku ciąg dalszy.
Odkrycia muzyczne?
Największa fascynacja to Village Kollektiv i druga płytka "Subvillage sound".
wprawdzie spóźniłam się o rok ale lepiej późno niż wcale.


Kasia Nosowska- słowa, słowa, słowa...


Pani Florence+The Machine:


No to może coś norweskiego dla odmiany: 
Susanne Sundfør "Brothel"




I jeszcze jedna pani z Norwegii: Ane Brun: 




I jeszcze jeden pan z Polski: 



I pani z Anglii:


I zupełnie na koniec roku niespodzianka: 2 płytki stare jak świat jednak ciepło koło serca robią.
Ale to już zupełnie inna historia...


sobota, 14 stycznia 2012

"Take on me."


Dziś działo się. Dużo się działo.
Rano montujemy bagażnik na narty, pierwsze przygotowania do ferii zimowych.
Potem żegnamy babcię, która dzielnie stawiała czoła szarej rzeczywistości.
Kuba też wybył na tydzień do świata wiedzy.



Wczoraj przyjechali goście z Lærdal. Olav na szkolenie kadry myśliweczków, Egil do Staszka, Buster (pies) dla towarzystwa.
Basen nie wypalił ale była pizza, nowy nerf i narty, mimo ruchu oporu młodzieży.





No i jeszcze nauczyliśmy się "rysować zdjęcia":)

piątek, 13 stycznia 2012

"Siódma pieczęć".

-Panie Jakubie, przyszło pytanie do redakcji "Jakie książki powinien poznać w ostatnim roku intelektualista pana klasy, który jak wiadomo tym rożni sie od inteligenta, że nie tylko wie co należy przeczytać ale jeszcze to przeczytał?".
Nie wspomnę, że żaden problem w dzisiejszych czasach zostać jajoglowym, wystarczy kupić sobie dodatek do Polityki pt. Niezbędnik inteligenta i tam wszystko pięknie opisane, podsumowane, nawet samemu nie trzeba do książek zaglądać.
Tudzież w Wysokich Obcasach zakrojona na szeroką skalę akcja zachęcająca do czytania, z udziałem polskich celebrytow z wyższej intelektualnie półki.
No i te przemyślane slogany, skierowane do odpowiedniego targetu.
Np. Czytanie jest seksi.
To przecież bardzo proste, namówimy kogoś do czytania i to zmieni caly jego świat wewnętrzny, bo książki są takie cudowne!
Coś jak owsiakowe "I ty możesz zostać Indianinem!" z czasow naszej prekambryjskiej młodości, kiedy radiowa czwórka wyznaczala kierunek lansu.
Zwłaszcza, ze ludziom inteligentnym trzeba przypominać o czytaniu...
No dobra wracamy do pana Jakuba i jego czytelniczych fascynacji.
Trzy typy leżące przy łóżku i podnoszace poziom serotoniny w mózgu:







Dlaczego właśnie taki wybór?
Spytajcie Kuby.
Na mojej liście rankingowej wcześniej znalazłaby się Siódma pieczeń...

czwartek, 12 stycznia 2012

Det snør, det snør...





Dyżur. Biegiem do pracy. Po drodze sprawdzam w pędzie możliwości 8- megapikselowej kamery. Trochę jak z tym Nikonem1 co to ma sam zdjęcia robić bez zużywania inteligencji właściciela:)
Jakoś tak ze śniegiem pacjentów dosypało ale co mi tam... jeszcze tylko dziś i... 10 dni wolnego.

Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.


I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
The more it snows
(Tiddely pom),
The more it goes
(Tiddely pom),
The more it goes
(Tiddely pom),
On snowing.


And nobody knows
(Tiddely pom),
How cold my toes
(Tiddely pom),
How cold my toes
(Tiddely pom), Are growing.
Tak mnie ze śniegiem naszło. Co chwilę ktoś wchodzi do opisowni i rzuca: Oooooo! Pada śnieg. Trzeci był Hans Kristian, który wchodząc zamruczał po puchatkowemu: 
"Det snør, det snør 
tiddeli bom..."
co oznacza mniej więcej to samo po ichniejszemu:)


środa, 11 stycznia 2012

Skattekort.

Rzecz miała miejsce pod koniec grudnia, po dyżurze.
-Wiesz Misiek, przyszły nasze karty podatkowe. Sprawdź mniej więcej czy się zgadza i oddaj do pracy, żeby ci pensję w styczniu naliczyli porządnie, a jak nie dostarczysz policzą z 50% podatkiem.
-Słyszysz? (Zajec, ty mnie slyszysz?)
-Slyszu, slyszu.
Juuuuuuutro, kochany juuuuuutro, mnie dzisiaj wszystko miga.
Trochę potem, po Świętach.
-Otworzyłaś kopertę z urzędu podatkowego?
-No, tak jakby. Miałam ją w rękach.
-50%.
-Ok, ok... jutro kochany, jutro.
Ostatnia niedziela, balety Staszka.
D. pyta:
-Oddaliście swoje karty podatkowe?
Tu Kuba przewiercił mnie wzrokiem na wylot.
Poddałam się.
A co trzeba detalicznie sprawdzić?
Ile szacunkowo powinnaś zarobić w tym roku i porównać z dołączoną tabelką czy procent podatku się zgadza.
-Ależ to proste!
Poniedziałek. Tym razem Sara atakuje:
Zdążyłaś z kartą? Za dwa dni płacą. 50%!
O żesz k... zapomniałam wziąć z domu, a dziś mam dyżur.
Gorąca linia do Kuby:
-Weź rano tą cholerną kartę bo zapomniałam...
-50% ale się nie przejmuj bo to nie zginie, wyrównają ci...
Rano zapakowałam w korespondencyjną wewnątrzzakładową kopertę i POSZŁO!
Dziś rano Sara zagaja:
-sprawdziłaś czy zdążyłaś?
Zaraz sprawdzam...
Uffff, udało się!
A tak btw Sara, dlaczego było takie parcie czasowe skoro i tak wg. karty na cały rok obowiązuje mnie 48% podatek???

Szczęście małych rybek.

Miało być o notowaniach z ubiegłego roku.
Książki.
Stosy książek, które zwyciężyły w wadze ciężkiej ze stosami kiełbasy wiejskiej czy szynki swojskiej i wylądowały w Norwegii.
Moje ulubione:
Simon Leys "Szczęście małych rybek" zbiór felietonów z magazynów literackich.


Mnóstwo perełek do wyłowienia. Jak choćby ta:
"Zhuangzi i logik Huizi przechadzali się po moście na rzeką Hao. Zhuangzi zauważył: "nie pan spojrzy na te małe rybki, które igrają sobie, zwinne i wolne. Jakież są szczęśliwe!". "Nie jest pan rybką- zaoponował Huizi. -Skąd pan wie, że rybki są szczęśliwe?".
-Pan nie jest mną, skąd pan może wiedzieć, co ja wiem o szczęściu rybek?"
"Przyznaję, że nie jestem panem i w takim razie nie mogę wiedzieć, co pan wie.
A ponieważ pan nie jest rybą, nie może pan wiedzieć, czy ryby są szczęśliwe".
"Zacznijmy od początku- odpowiedział Zhuangzi.
-Kiedy spytał mnie pan, "Skąd wiem, że rybki są szczęśliwe?", sama forma pańskiego pytania sugerowała, że pan wie, że ja to wiem. A teraz, skoro chce pan wiedzieć skąd ja to wiem, no to cóż , dowiedziałem się tego spacerując nad rzeką Hao".

Inny typ: M.J Ryan "Potęga cierpliwości", książka która uratowała mi życie. Przeczytałam fury innych poradników na tematy różniste, ten jest bez pudła.


Kategoria dzieciaki:
Tosia: Annelore Parot "Aoki".


Rzecz o japońskich laleczkach kokeshi z kulturą Japonii  w tle, która wciąga wszystkich.
Staszek aby przyspieszyć kartkowanie zaoferował się, że to on będzie czytał.
Mmmmmm, jakie ładne.
Staś:


"Gra o biegun południowy" Jon Ewo.
Jak to się Amundsen ścigał ze Scottem na śmierć i życie.
Tak wyrysowane, że klękajcie narody! BJØRN OUSLAND- to nazwisko trzeba zapamiętać.
O muzyce innym razem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Po godzinach.

Dyżur. Nie ma czasu na nudę, tyle ciekawych rzeczy można spotkać w fabryce.






Takim, nie wiadomo jakim przełącznikiem w głowie przypomniały mi się "Godziny", jeden z moich FILMÓW.
Znaczy się czas na podsumowanie roku.

niedziela, 8 stycznia 2012

Pocztówka z nart.



Otwarcie sezonu narciarstwa alpejskiego w iscie alpejskim tempie z uwzglenieniem podyzurowej spastyki.
Mamy duzy potencjal do poprawy, zwrot-wytrych  uzywany tutaj zamiast bezczelnego "beznadzieja".
Godzina 17.00 goscie w dom.
Godzina 21.30 podyzurowy zgon.

sobota, 7 stycznia 2012

Sacrum. Profanum.

Wgłębiam się w symbolikę naszej fabryki.
Większość piktogramów rozpoznaję bezbłędnie.




Teraz wyższy stopień wtajemniczenia, sztuka szpitalna.



Ale konia z rzędem temu, kto wyjaśni to:

(biuro księdza, pokoje 1-5).