niedziela, 4 grudnia 2011

Mikołaj.

Do tych, którzy są grzeczni przychodzi św. Mikołaj. Wprawdzie dopiero pojutrze ale my byliśmy bardzo grzeczni więc odwiedził nas dziś w kościele.


Jego asystentem był nasz ksiądz Darek.


Wszystkie dzieci duże i małe dostały prezenty.
Trzeba przyznać, że wiara w Mikołaja pomaga przetrwać przedświąteczną gorączkę.
Tak człek musiałby sam latać za prezentami, no ale my katolicy mamy Świętego na posyłki.
A dla tych co nie mają- wiersz, który co roku wraca jak bumerang.

"Raj ateistów".
Lecą z drzew ostatnie liście, 
wichry wyją ponad ziemią. 
Oj, niełatwo ateiście
żyć u nas, zwłaszcza jesienią.
Sam zwyciężać musi troski, 
żreć się z żoną i riebiatą,
a wierzący Rosołowski 
ma aniołka stróża na to.

Idą Święta i choinka,
skąd wziąć grosz na tę imprezę?
Ateista sam dla synka
musi w mieście kupić prezent.
Musi szukać, żeby tanio.
Penetrować każdy bazar.
A u Rosołowskich-  anioł
targa paczki w te i nazad.

On zamawia piękne drzewko,
on za opłatkami chodzi.
Po czem z tradycyjną śpiewką
występuje- Bóg się rodzi.
Rosołowscy przy wigilii,
śpiew anielski z nieba płynie...
...ateista swej familii 
opowiada o Darwinie.
Nie ma śpiewów w jego domu.
Przeto ateista myśli:
-U nas- prawdę mówiąc-
komu są potrzebni ateiści?
Lecz pomimo kiepskiej doli,
wątpliwości i subiekcji.
Nie nawraca się bo woli,
pchać się w życiu bez protekcji.
...za to kiedy życie minie,
nagrodzone będzie wszystko.
Bo gdzieś przecież być powinien,
Raj Zmęczonych Ateistów.

Po południu hasło wywoławcze: lukrowanie pierników.
Ale komu by się tam chciało fafnasty raz lepić do cukru???
Znalazł się jeden entuzjasta- Tosia.
Reszta towarzystwa mieszała różne płyny zagryzając różnej maści piernikami, babami drożdżowymi i takimi tam.
B. opowiedziała historię kolegi z klasy, który pozorował św. Mikołaja dla "dzieci nauczycielskich" poproszony przez sorkę od czegośtam (chyba fizy).
Chcąc się wkupić w łaski synalka zapytał:
-A ty chłopczyku jak masz na imię?
-Bartuś-padła odpowiedź.
-Ooooooo, to zupełnie jak św. Mikołaj- wykrzyknął uradowany pozorant.
Dalej liczymy na kalendarzu adwentowym dni do Świąt.
Dziś mój prezent.
Śliczna czekoladka-bałwanek w jeszcze śliczniejszym pudełeczku.
Znów się wzruszyłam, a wiadomo- jak się wzruszę- wypić muszę!
Pozdrawiamy cieplutko.
Arleta&Freye.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz