poniedziałek, 5 grudnia 2011

Brathanki.

W piątek, w ramach prezentu z kalendarza adwentowego, dostałam info, że w tym tygodniu pracuję pod okiem Żolta- marzenie każdego młodocianego radiologa.
Aby balon próżności był dopompowany na maksa okazuje się, że ww. sam zaproponował szefowi, że mnie weźmie do terminu i tchnie we mnie całą swoją mądrość.


Słowo stało się ciałem. Od rana siedzimy w USG. Zapowiada się całkiem, całkiem. Program średnio napięty. Różne ciekawostki dropsa do zaatakowania ultradźwiękami.
I niby przypadek, że wtedy kiedy jest guru na oddziale trafiają same perełki, których nikt inny nie śmie się tknąć:)
Żolt jest Węgrem i pracuje cyklicznie co 3 tygodnie, przez 3 tygodnie.
Układ jest taki: ja sobie siedzę i badam... Jak długo chcę, potem wołam go do sprawdzenia.
No i siedzę i siedzę, badam i badam... po 45min daję hasło; "do kontroli" po czym wpada mistrzu i w ciągu 2 minut rozwiewa wszystkie wątpliwość wycina hołubca i znika, bo się znudził.
No tak ci geniusze mają!
W międzyczasie mamy nowe dostawy "ostrych" pacjentów, takich ekstra poza zaplanowanym rozkładem jazdy.
Po południu okazuje, że 10 było w bonusie.
Dyżurujemy dziś razem.
Guru rozkłada dyżurowy zestaw: smartfona z jakimś filmem albo muzyką, karton mleka, kanapki...
No i jakby mimochodem wymyśla wzór na przemieszczanie kontynentów.
A te pińset badań, które sprawdził w międzyczasie to drobny szczegół.
Fajne jest to, że największe wsparcie na oddziale dostałam od Węgrów- Sary i Żolta.
Sara opiekuje się mną na co dzień niczym matka z tą różnicą, że rodzona nigdy nie sprawdzała czy w czapce chodzę.


Trochę nadopiekuńczo wypada w roli, no ale skoro mogę w młodości (radiologicznej) narobić głupot, to niech sobie kontroluje moje poczynania:)
Ja, odwrotnie, mam do niej pełne zaufanie.
Jest wygą z dużym doświadczeniem, wyszlifowanym w węgierskim systemie opieki zdrowotnej, bardzo przypominającym nasz, polski.
Ktoś, kto przez 20 lat pracował jednocześnie w 4 placówkach i trzaskał koło 100 badań dziennie...
to kto mu teraz i z czym może podskoczyć?
Fakt jest faktem, że dobrze mi z nimi.
Jutro rano przychodzi Mikołaj.
Oby tylko przetrwać od zmierzchu do świtu:)

PS. Dlaczego św. Mikołaj jest zawsze uśmiechnięty?
Zna adresy wszystkich niegrzecznych dziewczynek w mieście.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz