poniedziałek, 21 listopada 2011

Po dyżurze.

Przeżyliśmy weekend w trybie awaryjnym, pacjenci też.
Mamy poniedziałek 21 listopada. Słońce wzeszło 8.58, zaszło 15.45.
Średnia temperatura wynosiła 6,2 st.C (dodaję, że na zewnątrz).
Nie padało.
Mamy wolny dzień na załatwianie spraw różnistych.
Wymiana opon, mycie auta, odbiór paczki z Reichu (tak na wypadek gdybyśmy głodem przymierali).
Czekając na odbiór auta idziemy z Kubą na kawę, dawno tego nie praktykowaliśmy.
Potem dalej w miasto.



Dziś obiecane ozdabianie pierników.
Tradycyjnie praca zespołowa.
 Tosia i Miki:

 

Robota Mikiego:


Tosi:


I... zmiana zespołu. Teraz więksi- Staszek i Bartek:



No i na końcu najwięksi:





Kto się dobrał do lukrowania, ten przepadł.
Z dołu słychać tylko było: Taaaaaaataaaaa, taaaaataaaaaa...


Dobranoc.
PS. Jutro dogrywka, a w sobotę polka od początku. Tym razem duże dziewczynki w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz