czwartek, 24 listopada 2011

"Ja ciebie wyleczę, powiedział Miś."


No i wykrakałam. Zmarnowaliśmy dziecko. Tosia ma gorączkę.
Pojechałyśmy po szkole kupić kalendarz adwentowy. W pierwszym sklepie Tosia nie mogła się zdecydować jaki chce mieć.
Do drugiego już za bardzo iść nie chciała, bo jej zimno było i głowa zaczęła boleć.
Oho, pewnie zaczyna się... pomyślałam.
W drugim sklepie grzała jak piecyk.
Zakup na szybkensa i do domu.
Kaszle i z jedzeniem nie bardzo...
Potwierdzenie diagnozy- jest chora.
Wieczorem czytamy o Tygrysku, który był chory i Misiu, który go leczył.
Przyczyną wszystkich tygryskowych dolegliwości okazał się być przesunięty prążek, a panaceum- rosołek.
Wiadomo, rosołek jest dobry na wszystko.
Wprawdzie Tygrysek marzył o pstrągu w sosie migdałowym z grzankami i ziemniaczkami ale na rosołku stanęło.
Znowu mała podróż w przeszłość. Wydawało mi się, że wczoraj przerabialiśmy Janoscha ze Staszkiem, a tu w międzyczasie parę latek strzeliło.
Tosia nawet nie bardzo kumała, że to z tej książeczki jest nasz ulubiony cytat (o pstrągu)  na niesprecyzowane zachciewajki.
Całe szczęście jest babcia, z którą Tosia zostanie jutro w domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz