sobota, 10 września 2011

Chora z urojenia. Epikryza.

Pacjentka lat 39, rozwój stosowny do wieku i płci (zwłaszcza to drugie) diagnozowana z powodu niespecyficznych dolegliwości psychosomatycznych nie dających przyporządkować się konkretnej jednostce chorobowej.
Trudno uchwytny początek zmian. Około rok temu pierwsze herzklekoty i brak tchu w piersiach. Hospitalizacja w szpitalu w Lærdal nie potwierdziła embolii płucnej. Autodiagnoza postawiona przez pacjentkę- melancholia, również zanegowana przez głównego lekarza oddziału Jakuba Freya (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa), pewniej "fanaberia" bo też fajna nazwa- jako konkluzja. Stopniowo postępująca obniżka nastroju i kondycji fizycznej odwrotnie proporcjonalna do natężenia światła słonecznego na zewnątrz notowana do stycznia br. Następnie drastyczna progresja obniżonego nastroju związana najpewniej ze zmianą dotychczasowego świata zarówno otaczającego jak i wewnętrznego. Przeprowadzka, nowy dom (przytłaczający ciemnością), nowa praca, nowy dialekt, nowe znajomości... Trochę dużo tego nowego jak na jeden rzut. W lutym, wg relacji pacjentki, odnotowano najniższy w historii olimpiady poziom samopoczucia, " a może w ogóle mnie wtedy nie było"-wypowiedź samej chorej.
Wtedy trafia na kozetkę specjalisty. Diagnoza: depresja o umiarkowanym nasileniu na tle zmian przystosowawczych. Biegać, skakać, latać, pływać... to cię uzdrowi, ściska grabkę na pożegnanie doktor Truls. A może miał dość tej egzystencjalnej lewatywy: "jak myślisz, gdzie jest granica między szaleństwem, a normą? Czy to normalne, że się tak cholernie tęskni za najbliższymi w tym wieku? Czy inni pacjenci też tak mają, że w swoim dobrostanie psychicznym też woleliby nie być niż być..." Powodzenia, ha det!
No więc buty na nogi i w las... Na początku idzie kiepsko. Stopniowo coraz lepiej, poziom endorfin wydaje się podnosić. W czerwcu jest tak sobie. Pacjentka myśli o powrocie na Ojczyzny łono ale póki co wyjeżdża na wakacje do Hiszpanii. Tu następuje zwrot akcji. Nie wiadomo czym spowodowany: nielimitowanym słońcem, winem, doborowym towarzystwem, poczuciem wakacyjnej wolności? Po raz pierwszy zdaje sobie sprawę z nieograniczonych możliwości w życiu dzięki pracy (czyt. płacy) w Norwegii.
Lipiec wizyty najbliższych przyjaciół... Poziom nastroju zdaje się przechylać w drugą skrajną stronę. Mania.
Jest bardzo dobrze. Niedobór dobrych emocji w organizmie wydaje się zostać wysycony, a nawet z pewnym nadmiarem.
Jeśli przyjrzeć się dokładnie symptomom uzdrawiania  to zdecydowanie powrót "chęci nabywania" dał się pierwszy rozpoznać. Cała kolekcja nowych butów, ubrań... Ojjjjj, jakie to przyjemne.
Potem wróciły smaki i zapachy. Kuchnia otworzyła znowu swoje magiczne podwoje. Kombinowanie i zestawianie kolorów, smaków, zapachów, faktur, temperatur, gęstości... Prawdziwa alchemia.
Kiedy wróciła muzyka?
Właściwie ona jedyna była cały czas. Cisza też przecież jest dźwiękiem.
Sierpień, stres o niewielkim natężeniu związany z nowym wyzwaniem. Pierwszy kurs do specjalizacji w Oslo.
Poradziła sobie, może więc spokojnie zamknąć stary i nieaktualny rozdział historii.
Dlatego kończę ten wpis... wrzesień 2011.

4 komentarze:

  1. Jezu... Ja w ogóle nie powinnam tego czytać! Natychmiast zapadłam na wszystkie wymieniowe wyżej dolegliwości plus kilka gratis na dokładkę. Ale czasami trzeba poświęcić swoje zdrowie w imię wyższych wartości. Czekam zatem na październik 2011.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, Arleta. Bingo - zaliczyłam to samo po roku tutaj. Akurat dochodził czerwiec i gdyby mnie mąż nie wsadził w samolot i nie wywiózł w ciepłe kraje, to zostałabym pacjentką pobliskiego psychiatryka. W tak pięknych okolicznościach przyrody, mając zadowoloną i szczęśliwą rodzinę, pogubiłam się totalnie. Zawsze byłam taka silna i co? I nico. 'A może mnie wtedy wcale nie było' - dokładnie tak.
    Zniknęłam.
    Od wakacji staję na nogi. Tylko się boję, że ta podstępna cholera wróci. Acz robię wszystko, żeby nie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie. Piękne zdjęcia robisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia powiadasz? Przypatrzę się dokładnie:)
    Nie wiem jak to jest z depresyjną cyklicznością, zwłaszcza, że sieknęło mnie w 3 roku pobytu. Trzymam kciuki i pozdrawiam cieplutko.
    Arleta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję i nawzajem :)
    Miłego dnia :)
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń