piątek, 23 września 2011

Biegnij Lola, biegnij.

Nieeeeee, to niemożliwe. W życiu! Składałam w końcu śluby czystości, żadnego biegania!
W nocy, w deszcz, z latarką na głowie?  Sorry  error, to nie o mnie chodzi.
Tak pewnie byłoby rok temu, gdyby ktoś zapytał o mój stosunek do joggingu.
Jak widać, nie można mi ufać.
Teraz czekam chwili, żeby założyć buty na nogi i biec.
Romans z joggingiem zaczął się zimą. Kompletna padaka na początku. Niby dlaczego: robią się zmarszczki, organizm zjada własne białko po 20 min. biegu (jak już się wyczerpie glikogen z wątroby), robią się zakwasy, odpryskuje lakier z paznokci, rozbijają się palce u nóg... i jak to zwykł mawiać śwagier: wymówkę i dziurę w d... to ma każdy.
Jak w kreskówce Disneya o jeźdźcu i koniu, to właśnie było tak.
Najgorszy był brak oddechu.
Stopniowo kondycha stawała się lepsza, wydolność na trasach pod górę zauważalna ale jakoś tak nudno, ta sama droga. Któregoś dnia powszednia trasa została polana gnojówką:( Czy wymiękłam? Oczywiście, że nie. Zjechałam na sam dół na krowich odchodach, bo nie dało się inaczej. W rzece wypłukałam buty... i wytyczyłam nową drogę do Indii. Żałuję tylko, że lenistwo nie pozwala mi tachania ze sobą aparatu. Co krok, to nowe przeżycie. A to konie w kolorze kawy Inki wychodzące zza krzaków, a to kałuże odbijające niebo, wystraszone owce, które zaczynają biec tabunem w przeciwnym kierunku albo niedaj boże babcia co to biec za bardzo nie może ale nie spodziewając się zajścia (zabiegnięcia) od tyłu też daje się wystraszyć.
I tak ogólnospołecznie człowiek czuje się jak w dolinkach podkrakowskich. Bajka.
Dziś nowa droga, wzdłuż rzeki. Mmmmmmmm.
Ostatnio kumpel z pracy zapytał, czy zajmuję się bieganiem. Odpowiedź była natychmiastowa. NIE!- biegam, bo lubię.
Tego samego dnia na skrzynkę dostałam linkę do biegam bo lubię, taka kryptoreklama książki Jeffa Gallowaya  "Bieganie metodą Gallowaya". I jak tu nie wierzyć w siły wyższe sterujące u góry.
Teraz nowy projekt- maraton. Przebiec 42km to jest coś!
Pozdrawiamy cieplutko.
Arleta i Freye.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz