środa, 1 maja 2013

Jak (nie) zostać Norwegiem.

- Idziemy na wycieczkę. Ubierać się!
- WYCIECZKĘ??? przecież pada...
- Nie szkodzi, nie wygląda na to żeby miało przestać.
  Popatrzcie na Norwegów żaden deszcz im nie straszny. Biegają z wózkami z małymi dziećmi...
- Ale my nie jesteśmy Norwegami...
- Jak kiedyś traficie do rodziny zastępczej to będziecie musieli chodzić na wycieczki bez względu na pogodę.
- My nie chcemy.
Koniec końców sukces negocjacyjny. Wycieczka potem... uzupełnienie spalonych kalorii.
Przyroda nie znosi pustki.

Entuzjasta wycieczek w plenerze.

Odwiedzamy gapahuk czyli taki szałas zbudowany przez harcerzy z drzew i gałęzi. Nasze dzieci też maczały w tym palce.


Spotykamy tam starszego pana, właściwie to on spotyka nas. Po krótkim raporcie kto zacz okazuje się, że to lokalny Bob Budowniczy Leśnych i Górskich Ścieżek. Były szef największego ferdziańskiego hotelu obecnie emeryt brykający po stokach ze składaną piłą (co by tu jeszcze poprawić na ścieżce?).
Szykował się do protezy biodra i doktor zalecił mu aktywność ruchową parenaście lat temu więc on wpadł na pomysł, że machnie taką drogę po prawie pionowej ścianie bo to blisko domu. 
Jak postanowił tak zrobił.
Swoją drogą wielki wpływ ma moc na słabe umysły. Doktor powiedział, pacjent wykonał.
Nie poszedł do pięciu innych doktorów, żeby się upewnić czy ten pierwszy się dobrze wyznał:)
No i pan Einar wyciągnął nas na wycieczkę "swoją drogą".







Euforia entuzjasty.

- Tata my chcemy do domu, do telewizorka, do komputerka...
- Ja też zgłodniałem, wracamy.


2 komentarze: