niedziela, 25 maja 2014

Tivoli.

To prawda, ze nie chce mi sie gadac (czyt. pisac), a skoro jedno zdjecie zastepuje tysiac slow to prosze bardzo jako ersatz paru tysiecy slow.










Chaos we lbie w wesolym miasteczku moge jedynie porownac z nocnym dyzurem w Haukeland. 4 telefony w kieszeni, jeden pager, ciagle kotos przychodzi i o cos pyta, w tym samym czasie trzeba oceniac zdjecie, zatwierdzac albo odmawiac skierowania... 
Tylko wata cukrowa i pop corn jest poza zasiegiem (ale automat z cola jest).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz