czwartek, 17 października 2013

Sugar Man.





Obejrzałam bajkę dla dużych i małych, dokument, który trzeba koniecznie zobaczyć.
Nawet nie chodzi o nieprawdopodobną historią żyć równoległych (nieeeee, nie streszczę fabuły bo zabiję całą przyjemność oglądania tym, którzy jeszcze nie widzieli).
Nie chodzi też o fenomen muzyczny. I nawet nie o ładnie połączone z muzyką obrazki...
Czemu trzeba to zobaczyć?
Żeby dostać skrzydeł, które same wyrastają po obejrzeniu.
Jak już się przesieje monologi zrobione po amerykańsku (" tego dnia doznałem olśnienia" czy też "pomyślałem: ten facet jest niesamowity, zrobi wielką karierę" i takie tam) i zostanie sam Rodriguez albo jego córki wtedy dopiero wewnętrzny radar podpowiada, tak to jest prawdziwe. Mało tego, że prawdziwe to jeszcze wzruszające, cholernie wzruszające.
Momentami grubymi nićmi szyte ale (o dziwo) nie morduje całości. Ciepły głos, ujmujący uśmiech i spokój wewnętrzny głównego bohatera udziela się oglądającym.
No i ostatni wers w filmie: o co Ty zrobiłeś żeby zrobić świat lepszym?
- Ja? Ja, piszę bloga:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz