sobota, 14 września 2013

A ja utopię waszą utopie, utopię w potopie...

Pada. Ale chyba już kiedyś o tym było... Tym razem nie ma zmiłuj się, idziemy na piknik i żadnych wykrętów, samiśmy go zgotowali sobie i znajomym! Żeby chociaż 5 minut bez opadów...
Jak mawiają Norwegowie, nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie.
O dziwo dzieci nie protestują, bez szemrania przywdziewają zestaw p-deszczowy (na marginesie sprawy dodaję, że w końcu po kilku latach obecność tutaj nabyłam PIERWSZE nieprzemakalne spodnie:).
Najpierw trochę jedziemy, potem trochę idziemy żeby dotrzeć do jeziora.
Nie jesteśmy sami, wokół pełno krów wyłaniających się z chmur po to żeby za chwilę w nich zniknąć.
Staronorweskim zwyczajem grilujemy parówki (sic!) a dzieci w tym czasie sprawdzają poziom wody w jeziorze i pojemność własnych kaloszy. Taki trochę Pies andaluzyjski: dzieci, chmury, krowy, kupy, parówki ( w sumie grilowane parówki wzbudzają we mnie największe obrzydzenie:).
Jakby nie patrzeć 4 godziny minęły. W drodze powrotnej namierzamy grzyby, których współrzędne podajemy Dorocie: oooooo tam, skocz na tą górkę. Przyjemne to zbieranie grzybów, zwłaszcza jak nie trzeba się samemu schylać:)





2 komentarze:

  1. Fajna krowa, tylko strasznie ciasny kadr ;-)
    Mgły i zamglenia bardzo klimatyczne. Znajdź sobie na plfoto.com gościa pod tytułem 'Poszukiwacz', myślę że Ci podejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciasny kadr bo morda była prawie w obiektywie:)
    Pozdrowaśki
    Arleta.

    OdpowiedzUsuń