Skoro "kiedyśtam" to znaczy nie dziś i nie jutro, a tylko takimi sprawami się zajmujemy.
Okazało się, że zaraz po wolnym tygodniu nastąpiło wspomniane "kiedyśtam".
Głupia sprawa, trzeba pogadać w robocie, że do południa to nie za bardzo mogą na mnie liczyć, bo dzieci grają, śpiewają...
W sumie mogłam podać jako powód absencji konieczną obecność na ekshumacji zwłok dziadka (co wielokrotnie praktykował na studiach kolega teścia) ale w Norge gotowi są w to uwierzyć, lepiej już zeznać prawdę.
Po przefruwanym tygodniu uderzam do szefa i mówię jaka jest sprawa.
Na co dostaję odpowiedź:
- Oczywiście, to jasne, że masz być z dziećmi.
Staszek wystąpił z numerem na flet prosty pt. "Big girl". Było nieźle
Zapis filmu w wersji HD... niestety...nie dałam rady.
i oklasky:
Po koncercie prezentacja dzieł rąk własnych:
Koniec imprezy. Dzieci do nauki, starzy do roboty, babcia do domu.
Po południu oficjalne otwarcie sezonu piernikowego.
Śpiewa nam pani Florence, palimy świeczki, pijemy gløgg, taka skandynawska tradycja w okolicach Bożego Narodzenia.
(gløgg, wersja dla dużych).
Praca zespołowa:
Tosia&Miki.
Stachu&Bartik.
Wałkowanie, wycinanie (nie mylić z wcinaniem), mąka, foremki...
Efekt końcowy:
Jeszcze tylko ozdóbcenia i finisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz