Kraków.
Rano oglądamy z moim teściem (alias dziadek Krzysiek) fasynujący program o wymarzonych domach.
Gość, który go prowadzi jest słynnym angielskim dizajnerem, choć byłabym skłonna złożyć zeznania pod przysięgą, że to nasz sąsiad- tata Antona. A może chirurdzy tak sobie dorabiają na boku, pod pseudonimem Kevin Mc Cloud.
No więc idea jest taka; bohaterowie programu mają plan na dom swoich marzeń. Najczęściej architekci lub projektanci wnętrz z ułańską fantazją. Robią kosztorys, wizualizują, a Kevin z ekipą filmową śledzą postępy, a my śledzimy Kevina wizualizując nasze wizje szklanych domów.
Ponoć wszystko do znalezienia na you tube.
Po Kevinie idziemy w miasto. Dziadek- do pracy, jak to emeryt, ja do księgarni.
Isia podpowiedziała, że ma taką swoją faworytę. Księgarnia "Bona" na Krupniczej.
Ano obaczymy.
Dział książek dla dzieci przyprawił mnie o ból brzucha. Gdyby nie aerodylemat "kilo kiełbasy czy kilo książek" wykupiłabym pewnie większość.
Same niszowe wydawnictwa. Ugrzęzłam na dobre, a dokładnie na 4 godziny.
Ufff, dwie ciężkie papierowe torby wyszły ze mną.
"Książki są boskie, a kto żyje bez nich nie jest godzien życia".
Aż zgłodniałam z wrażenia. Dziś kuchnia chińska Yellow Dog. I tu ugryzłam się w klawisz, żadna chińszczyzna znana z innych chińsko-wietnamskich barów. Smak zupełnie inny. Żeberka w sosie śliwkowym i zupka krewetkowa z trawą cytrynową, która aż szczypie w język. Mmmmmm.
No i muzyka w tle. Nie wiem co to było. Próbowałam wyciągnąć z pani kelnerki, na co ta przestraszona zapytała czy mam jakieś zastrzeżenia.
Odpowiedziałam, że wręcz odwrotnie siedziałabym tu do wieczora i słuchała nie słuchając.
Panienka zaczęła tłumaczyć, że normalnie to szef ustawia w necie ale właśnie dziś padło im połączenie więc manager puszcza swoją prywatną muzę.
Żałuję, że nie poznałam managera:)
"Pokaż mi swoją muzę, a powiem ci kim jesteś". Ciekawy gość z niego.
Po powrocie do bazy zaczęliśmy czytać...
I tu kontakt z rzeczywistością się urwał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz