piątek, 11 listopada 2011

D-day.

Kasia i Krzyś są parą, prywatnie i zawodowo.
To są zabawki Kasi:


A to zabawki Krzysia:


Dziś słowo stało się ciałem. Dopadli mnie ze swoimi zabawkami oboje.
Najpierw Krzyś.


Potem Kasia:


Oj działo się, działo...
Opuściłam gabinet cięższa o dwie śruby w szczęce. Mam nadzieję, że nie będę dzwonić na bramce bezpieczeństwa na lotnisku.
Zbliżamy się do długo wyczekiwanego końca romansu.
Szkoda.
"Bo tortur, bo tortur, bo tortur nigdy dość".
Pozdrowaśki.
Arleta.
PS. Piękna opuchlizna mi została na pamiątkę spotkania, Gołota by się nie powstydził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz