Krakowskie Planty przed południem.
Tak właśnie wyglądały liście. Już mogę spać spokojnie, wyszły jak trzeba.
Lecę na Kazimierz bo umówiłam się z Kasią na kawkę.
Zapadamy na sofie w Le Scandale. Kawka ok, ciasteczko czekoladowe ciut słodkie.
No ale przecież głównie o towarzystwo się rozchodzi!
Czas szybko minął, teraz gonię do Isi (właściwie to Kasia mnie podrzuca swoją śliczniutką wiśniową bryczką, co to zapomniałam jakiej jest marki).
Najpierw kino (Jane Eyre, nie mogłam sobie przypomnieć skąd ja tą Jane znam, a przecież to Alicja z Krainy Czarów niejaka Mia Wasikowska), potem empik, jeszcze potem jakieś włoskie caneloni...
Robimy z Isią- pa, pa...
Teraz szybciorem do cioci Bogusi. Na miejscu podziwiamy z dziadkiem Krzyśkiem zbiory malarstwa i grafiki wiszące na ścianach. Wczorajszy Turner to nawet nie kuca przy nich.
Zrobiło się późnawo.
Wracamy do domu. Nawet nie pamiętam co było na kolację:)
Jutro kolejny trening przed maratonem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz