Tak jak w AD 1647 tu także różne zwiastowania klęski i nadzwyczajne zdarzenia.
Ale jeszcze nie czas na oppsumering.
Dziś przed wystrzałowym szaleństwem dalej amortyzujemy nartki.
Potem jakieś partyzanckie przygotowania do "jedynej w roku nocy".
Wrrrrrrrrrrrrrrr, jak ja tego nie lubię! Walą petardy, zwierzętom puszczają zwieracze ze strachu, ludziska się cieszą, miliony koron idą z dymem w powietrze.
Tradyszyn!
Wybieramy się do Marty, która opuszcza nas na rok:(
Machamy z Tosią i Kubą sałatki, potem chłopaki ładują amunicję, ja robię przegląd garderoby (skoro jedyna taka noc to w gumiokach nie wypada).
Przetrząsam mieszkanie w poszukiwaniu lakieru do paznokci.
Zdecydowanie nie idzie mi. Ociągam się jak mogę.
A łóżko tak ładnie patrzy w moim kierunku.
No dobra, jeszcze wizaż, którego specjaliści od efektów specjalnych z Jurasstic Park by się nie powstydzili i mogę wyjść.
"Arleta, nie mogę się napatrzeć na Twoje usta, zawsze tak starannie wymalowane i nic się nie rozmazują. Jak ty to robisz?"
Dżizas, w Førdku dopiero drugi raz użyłam pomadki i wystarczyło, żeby "zawsze".
"Zawsze masz taką oryginalną biżuterię".
Fakt, że w byłym wcieleniu byłam choinką ale moja biżuteria to takie trochę dziwactwa ("te kolczyki wyglądają jak części od roweru"). I nie da się zestawić niczego z niczym.
"Zawsze kojarzę cię z fajnymi butami".
Hmmmm, trochę dużo tego "zawsze" jak na jeden wieczór. Arbiter elegantiorum na starość zostałam, czy jak?
Jak to się może w życiu pozmieniać.
Zawsze-w dzieciństwie byłam czymś usmarowana, źle pozapinana (jeśli w ogóle), za niska do wagi, i wszystko było za...
A tu nie wiadomo kiedy odwróciło się.
Lubimy, lubimy to:)
Jeszcze tylko widowisko światło-dźwięk:
Szampanik i mamy Nowy Rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz