-A chcesz coś oddać czy kupić?-sondowałam podejrzliwie.
-Jedno i drugie-odpalił.
-A to nie wiem czy wiem-użyłam diabolicznej logiki dialektycznej.
To może pójdziemy razem?
-Ooooo, zobacz jakie ładne coś... i tylko 10kr. albo to... za 15 kr.
-No to sobie kup-doradził najlepszy z mężów.
-Eeeeee, tylko gdzie to postawimy- ostatkiem sił walczyłam sama ze sobą.
-Spoko, spoko- pomyślał pewnie Kuba.
(zawartość miedzianych naczyń pochodzi z pierwszej ręki).
-No i jeszcze świecznik adwentowy by się przydał, taki na 4 świece- przypomniałam sobie.
-No ale przecież mamy z 500 świeczników w domu- próbował odeprzeć atak Kuba.
-No ale nie na 4 świece
-No ale gdzie my go postawimy?
-Spoko, spoko- coś wymyślimy.
Faktycznie, bez świecznika też byłoby...
PS. Kuba wyszedł ze sklepu z 1 (czyt. jedną) książką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz