No i stało się, kości zostały rzucone- dosłownie i w przenośni.
Zaczynam kurs "szkieletu" w Stavanger.
Miasto urzeka mnie od razu. I co tam, że pada...skoro i tak jest ładnie.
Ścisłe centrum zatacza promień wokół miejskiego stawu. I tak po jednej ze stron moja ulubiona katedra romańska.
I tak trochę w lewo od katedry, przy tym samym stawie chłopczyk co karmi kaczki:
a mewa się przygląda z zza pleców:
albo łabędź szurnie mu przed nosem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz