- Chodźbcie tu szybko! Ale wszyscy, biegiem!!!
- Ale co?
- Nie pytajcie, sami zobaczycie...
-... no i? Co to niby ma być?
- Jak to co, nie widzicie? Drink bar dla mnichów w Pharping.
Jedyny zastany mnich wprawdzie nie drinkował ale gadał przez skype na swoim sony vaio i dał wyraźny znak, że nie życzy sobie być fotografowanym.
Banda białych obwieszonych aparatami była dla niego takim samym kosmosem jak dla nas mnich siedzący na macie z laptopem na kolanach i gadający ze swoim kumplem (też mnichem), który pomachał do nas z wyświetlacza.
I to wszystko w barze gdzie czekaliśmy na kolację i piwo.
Następnego dnia 6 rano pobudka.
Tym razem nie dobre światło tylko buddyjska jutrznia.
Mamy pozwolenie na pykanie zdjęć.
I zaczyna się czytanie sutr czyli nauk Buddy. Najpierw powoli jak żółw ociężale... bo nie wszystkie chłopaki jeszcze sen z powiek starły...
ale jak już nabrali mnisi tempa... to dub, breakbeat, drum'n'bass i jeszcze śpiew gardłowy z Mongolii razem wzięte wysiadają.
Koniec. Księgę zamknięto.
Wracamy na śniadanie.
a po śniadaniu na zajęcia z portretowania dla nas, a dla chłopaków studiowanie sutr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz