piątek, 30 marca 2012

Każdy święty chodzi uśmiechnięty.



Pashupati - to tu podglądamy obrządki...i klawisze same stukają chowania ale nic z tego, puszczania z dymem zmarłych.




Kilka "pochówków" jednocześnie w świętym miejscu, gdzie warto dotrzeć przed ostatnim westchnięciem... 
Z szerokimi oczami patrzyłam na zespół ambulansu wnoszący na na noszach kandydata do nieba i za chwilę wychodzący z budynku ze złożonym sprzętem i butlą tlenową pod pachą.
Ceremonia zaczyna się od golenia głowy pierworodnemu synowi...



Potem na dechy. Runda wokół stosu, w międzyczasie dary z różnej maści pokarmów, kwiatów... Pora na ogień.
Kupa dymu... resztki do rzeki... 







Koniec seansu. Następni czekają.
Ciekawe miejsce gdzie można stanąć twarzą (no może obiektywem) w twarz ze świętym.



a nawet ich zastępem...


(tu konkurencyjne fotowarsztaty z samego USA. Nazwisko dowodzącego fotografa nie zostało zidentyfikowane)


Wracamy do domu, przepraszam - hotelu. Zamiast świętych - święte krowy.



 (sorry dziewczyny, to nie o Was)


albo jakieś zielsko przy drodze...


czy też ultranowoczesna architektura, z symboliką szczęścia, postępu i takich tam...


Pa, pa śmieszni goście z aparatami...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz