Rzecz miała miejsce pod koniec grudnia, po dyżurze.
-Wiesz Misiek, przyszły nasze karty podatkowe. Sprawdź mniej więcej czy się zgadza i oddaj do pracy, żeby ci pensję w styczniu naliczyli porządnie, a jak nie dostarczysz policzą z 50% podatkiem.
-Słyszysz? (Zajec, ty mnie slyszysz?)
-Slyszu, slyszu.
Juuuuuuutro, kochany juuuuuutro, mnie dzisiaj wszystko miga.
Trochę potem, po Świętach.
-Otworzyłaś kopertę z urzędu podatkowego?
-No, tak jakby. Miałam ją w rękach.
-50%.
-Ok, ok... jutro kochany, jutro.
Ostatnia niedziela, balety Staszka.
D. pyta:
-Oddaliście swoje karty podatkowe?
Tu Kuba przewiercił mnie wzrokiem na wylot.
Poddałam się.
A co trzeba detalicznie sprawdzić?
Ile szacunkowo powinnaś zarobić w tym roku i porównać z dołączoną tabelką czy procent podatku się zgadza.
-Ależ to proste!
Poniedziałek. Tym razem Sara atakuje:
Zdążyłaś z kartą? Za dwa dni płacą. 50%!
O żesz k... zapomniałam wziąć z domu, a dziś mam dyżur.
Gorąca linia do Kuby:
-Weź rano tą cholerną kartę bo zapomniałam...
-50% ale się nie przejmuj bo to nie zginie, wyrównają ci...
Rano zapakowałam w korespondencyjną wewnątrzzakładową kopertę i POSZŁO!
Dziś rano Sara zagaja:
-sprawdziłaś czy zdążyłaś?
Zaraz sprawdzam...
Uffff, udało się!
A tak btw Sara, dlaczego było takie parcie czasowe skoro i tak wg. karty na cały rok obowiązuje mnie 48% podatek???
Brakuje mi typu Kuby... :-)
OdpowiedzUsuńCzyżby nic nie czytał w 2011?!!!!
Mój komentarz dotyczy poprzedniego wpisu - dopowiadam na wypadek, gdybyś się nie domyśliła :-)
OdpowiedzUsuńSie domyslilam.
OdpowiedzUsuńHmmm... W porownaniu do wszystkiego co czyta Kuba, Siodma Pieczec wydaje sie glupkowata.
Ale zrobimy adekwatna sonde i opublikujemy wyniki.