środa, 30 października 2013

This is halloween.

To już jutro. Nie to, że pogańskie święto czy cokolwiek związanego z obcą kulturą i tradycją.
Ot tak po prostu, wielkie słodyczowe łowy z chodzeniem od drzwi do drzwi i żmędanie o trochę cukierków. Najlepiej w grupie poprzebieranych za straszydła kumpli.
Ale zanim co do czego, trzeba się przygotować. Jednoosobowa komisja rewizyjna w postaci Tosi czuwa i wyłapuje wszystkie słabe punkty.
A czemu jeszcze dynia nie kupiona? albo: ile i jakich słodyczy zamierzamy kupić i co z tymi co zostaną nierozdane???
Co chwilę raportujemy i składamy samokrytykę i żadne głupie podyżurowe zmęczenie nie jest tu argumentem.
- Przecież obieeeeeecaaaaałaś!!!
Nie takie rzeczy i nie takim ja już naobiecywałam, tylko po cichutku sobie myślę czuwając aby żadna z takich myśli przypadkiem nie wyrwała mi się głośno implikując kolejną serię bolesnych pytań, po których jeszcze bardziej dopada mnie dojmujące uczucie nieogarniania.
Tymczasem patroszymy dynie, po jednej na twarz. Jedna - Tosi, druga - Staszka.
This is halloween.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz