Jedziemy. Po drodze zahaczamy o nasze stare Lærdal, odwiedzamy rodzinę Marianne. Chłopaki czekają na Staszka od rana. Znowu jak spotkanie z rodziną, a to takie nienorweskie.
I dalej do Oslo na lotnisko.
- Może byś pojechała trochę, ja się zdrzemnę - zaproponował Kuba.
- Może bym i pojechała, pod jednym warunkiem, że zaraz zaśniesz i nie będzie dziś kursu mistrzowskiej jazdy z instruktorem.
- Dobra, dobra nie będę się odzywał...
Po jakimś czasie.
- I teraz na czwórkę i dużo gazu...
- Taaaaaataaaaaa, jak ty jedziesz to mama nic Ci nie mówi!!!
- No właśnie, mama rzadko mnie chwali.
Właśnie dlatego wolę gapić się na chmury i wpadać co chwilę w egzaltację powtarzając tysięczny raz: ależ to jest niesamowite!
I dalej do Oslo na lotnisko.
- Może byś pojechała trochę, ja się zdrzemnę - zaproponował Kuba.
- Może bym i pojechała, pod jednym warunkiem, że zaraz zaśniesz i nie będzie dziś kursu mistrzowskiej jazdy z instruktorem.
- Dobra, dobra nie będę się odzywał...
Po jakimś czasie.
- I teraz na czwórkę i dużo gazu...
- Taaaaaataaaaaa, jak ty jedziesz to mama nic Ci nie mówi!!!
- No właśnie, mama rzadko mnie chwali.
Właśnie dlatego wolę gapić się na chmury i wpadać co chwilę w egzaltację powtarzając tysięczny raz: ależ to jest niesamowite!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz