poniedziałek, 21 października 2013

Familiebedrift czyli interes rodzinny.

Mamy z Kubą weekendowy dyżur. Chwila niedopatrzenia grafików i stało się. Dzieci skazane na tułaczkę z noclegami u koleżanek - to Tosia, Stasiu wydaje się być całkiem zadowolony. Istnieje obawa, że nie odrywany od komputera może popaść w puchlinę głodową i odwodnienie... albo stracić totalnie kontakt z rzeczywistością. Co zrobić, my w jego wieku sypialiśmy w workach po węglu - jak mawia Kuba.

- Słuchaj Arleta, jest tu takie skierowanie na CT klatki, zobacz czy akceptujesz?
- Zaraz, zaraz po co im tomografia? I kto u diaska zrobił takie gówniane zdjęcie rtg?
- Chcą wiedzieć czy chłop ma dużo płynu w płucu. A zdjęcie ma taką fantastyczną jakość bo twój ukochany mąż uparł się, że ma być na siedząco i na nic zdały się błagania radiografa, że żona (czyli ja) obedrę go (czyli radiografa) ze skóry jak mi coś takiego przyniesie do opisu. No i mąż z narażeniem na promieniowanie tkanek własnych osobiście kształtował sylwetkę pacjenta, żeby ten dobrze się prezentował na zdjęciu. Na niewiele się to zdało ponieważ stan ogólny chorego był dość zwiędły i tak też został sfotografowany z wiszącą do przodu głową, która zasłaniała co najważniejsze.
- Nie będzie tomografii, tylko USG.
- To zadzwoń i pogadaj z mężem
- Słuchaj no Kuba, proszę mi nie pouczać Thora Erika jak ma robić zdjęcia bo to mój faworyt:) Ehhhh, gdybym była młodsza i bez zobowiązań (jak mawia wuj Józek)... Thor Erik jak najbardziej na tak.
No dobra, zrobimy USG zamiast tomo
- ale my chcemy tomo bo...
- ale my nie chcemy tomo bo...
- ale....
- no dobra, miejcie tomo... ( a potem ja mam godzinę z głowy z opisywaniem). A nie możecie pacjenta do Bergen? - pytam nieśmiało
- Myyyyyyyyy? Do Bergen????? A co to my się na leczeniu nie znamy???? Jeszcze lepsi niż Bergen jesteśmy!!!
...
Po całym dniu bujania na telefonach wszystkich ze wszystkimi, po tomo, konsultacjach kardiochirurgicznych zapada decyzja - człowiek zostaje, płyn ma być spuszczony.
Godzina 23 z niewielkim okładem, kolejny telefon:
- Słuchajcie, chcemy żebyście założyli dren do opłucnej, bo dyskutowałem to z przełożonym (czyt. doktorem J. Feyem)
Tym razem ja konsultuję z moim przełożonym:
- Słuchaj Żolt, oni chcą żebyśmy założyli dren w środku nocy
- Kto dzwoni? Daj słuchawkę:
- Nie ma mowy, płynu jest tyle, że z zamkniętymi oczami traficie i sami bez naszej pomocy możecie go drenować!!! Punkt, slutt!!!
- No to teraz młodzież na oddziale ściągnie Kubę z domu...
- Dobra to my go założymy, niech Kuba siedzi z dziećmi w domu.
Jeszcze kilka telefonów każdego z każdym (tym razem bez angażowania Bergen) i ostatecznie dren zakłada doktor A. Frey, procedura przebiega sprawnie i bez komplikacji. Wszyscy mogą iść spać.
Faktycznie, co to my się na leczeniu nie znamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz