Ten weekend w Oslo był fantastyczny. Dałam z siebie wszystko, ukończyłam bieg bez większego wstydu (chociaż osobisty rekord nie został osiągnięty) a i tak największym wyczynem w moim wykonaniu był powrót do bazy bez użycia mapy, komórki ani Kuby. Sukces!
Zatrzymaliśmy się u dobrych przyjaciół. Ojjjjjjj jak dobrze było się spotkać po wielu miesiącach.
Wymiana myśli jest tym co tygrysy lubią najbardziej, mimo tego, że nieraz przyszło dobywać szpady, a co gorsza kilka razy nie zdążyć sięgnąć po nią i zostać pociętym na drobne kawałeczki szybką ripostą:) Brak treningu w retoryce robi swoje. Szkoda, że mieszkają taki kawał drogi od nas.
Dzieciska szybko rosną (nasze z resztą też) i zadziwiają zdolnościami.
Na koniec rodzinne zdjęcie i wozu.
Wracamy do domu. Kupa myśli kotłuje się w głowie jak w pralce z kolorowym praniem.
Pogoda nadal pieści. W międzyczasie zrobiła się złota norweska jesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz