niedziela, 10 sierpnia 2014

Førde.

Roznymi zakretasami docieramy do Førde. Home sweet home. Chwila na odsapniecie nadmiaru wrazen wzrokowych. Uprawiamy, jak to Norwegowie mawiaja, przyjemne zycie na luznym biegu (å kose seg). Szkoda, ze w polskim nie ma odpowiednika tego czasownika zwrotnego:) Po wspolnym mieszaniu w garach, zaloga dzieli sie na zajecia w pogdrupach, zgodnie z zainteresowaniami. Gdy tymczasem szefowie ustalaja BIG PLAN.
Postanawiamy rozdzielic sie na chwile by razem dotrzec do Geiranger. My chcemy jeszcze jeden dzien pomieszkac w Førde, tamci cieszyc sie norweska fauna i flora. Nie wiem czy fauna rowniez sie cieszy na to spotkanie, zwlaszcza, ze wyladuje w czelusciach zamrazarki chwile po wylowieniu.
Tak czy inaczej plan zostaje ustalony.
Mlodziez pod opieka instuktora Freya Jakuba uprawia rozrywki akwafluwialne w toni fiordu. Tylko niech nikt mnie nie pyta, czy ciepla woda. Odpowiadam z gory: nie wiem, nigdy tam moja noga nie postala.










Jak zrobic selfie 3 kg aparatem fotograficznym? Zapytajcie Staszka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz