Kazdy z nas gra w swoim wlasnym filmie. Czasami sam pisze scenariusz i rezyseruje, czasami praca jest zespolowa albo daje sobie wcisnac jakas chale i wtedy jest najgorzej. Gra sie, bo sie musi.
Ciagle mam wrazenie, ze odwrotnie niz Tom Baxter w "Purpurowej rozy z Kairu", ktory wychodzil ze swojego filmu, ja wchodze do czyjegos innego. Konkretnie takiego goscia (rezysera) co sie nazywa Jens Lien i jest Norwegiem.
Glowny bohater "Klopotliwego czlowieka" -Andreas i jest czlowiekiem znikad i nie wiadomo po co pojawil sie w miescie. Jakims miescie w Skandynawii, ktora jest perfekcyjna pod kazdym wzgledem.
Zadnych problemow, wszystko przychodzi prosto jak pstrykniecie palcami. Wszyscy wokol Ci sprzyjaja, nawet nie musisz o nic prosic bo zycie jest idealnie zorganizowane. W pracy nikt o nic nie pyta, dostajesz swoj gabinet i dzialaj.
Nie opowiadam za duzo bo sporo stracicie jesli zdecydujecie sie obejrzec. Klasyka obowiazkowa.
Nie opowiadam za duzo bo sporo stracicie jesli zdecydujecie sie obejrzec. Klasyka obowiazkowa.
Caly film sprowadza sie do bycia czujnym na drobne detale, ktore potem wracaja w realu.
Baaaa detale, cale sceny mozna krecic.
Zaczelam prace w kombinacie Haukeland Universitetssykehus.
Kari (mniej wiecej w moim wieku) jest szefowa oddzialu. Po pozytywnych rozmowach kwalifikacyjnych seredecznie powitala mnie na prawie 300 osobowym oddziale podzielonym na 6 sekcji.
- Zdecydowalam sie zatrudnic Ciebie sposrod kilkunastu ubiegajacych sie osob poniewaz masz najdluzsze doswiadczenie zawodowe wsrod wnioskujacych. Mam nadzieje, ze bedzie Ci tu dobrze bo to fajny oddzial, wszyscy sa mili dla siebie i zawsze mozesz liczyc na pomoc. Tylko pytaj. Jakies pytania?
- W zasadzie nie, tylko mam problem dyzurowy: do tej pory nie zajmowalam sie rezonansem a tu sporo sie robi na dyzurze...
- Spokojnie, poradzisz sobie. Pogadam z szefem sekcji neuro to cie podszkoli (tak tez sie stalo). Tylko pytaj.
No i faktycznie gdzie sie nie rusze wszyscy usmiechnieci, chetni do pomocy... tylko pytaj...
Wyladowalam w sekcji interwecji radiologicznej, zajmujacej sie przetykaniem naczyn albo ich zamykanieniem, zakladaniem cewnikow gdzie sie da, drenowaniem ropni i takich tam.
Dostalam biurko, komputer i nikt o nic sie nie pyta, niczego za bardzo nie wymaga. Zapytam - dostaje odpowiedz. Nawet cos sobie moge podlubac w pacjentach. Po prostu sielanka.
Jako czlowiek zlagrowany czuje podskornie, ze takie rzeczy to tylko w erze...
Pare dni temu wszycy nowozatrudnieni (czyli ja i Robel z Erytrei) mieli wspolne spotkanie z dyrektorem oddzialu Aslakiem Aslaksenem.
Celem bylo wspolne zapoznanie sie i slowo ojca dyrektora. Tu scena z Poncjuszem Pilatem z Zywota Briana moze sie schowac.
- Jako dyrektor oddzialu chce wam powiedziec o misji oddzialowej.
Pochodzicie z roznych kultur polskiej, erytrejskiej ale tu jest kultura norweska. Norwegia to wspanialy kraj rownosci i tolerancji. Wszyscy jestesmy rowni i ja tu jestem Aslakiem albo jak kto woli Aslaksenem, a nie profesorem. Respektujemy tu prawa wszystkich mieszkancow bez wzgledu z jakiego kraju pochodza, jakiego sa wyznania czy w jakich zwiazkach partnerskich pozostaja.
Nie ma wysmiewania czy szykanowania tych, ktorzy sa inni od nas.
Skoro w tym gronie zostaly wymienione innosc polska, erytrejska no i jeszcze "inne zwiazki"... to wniosek nasunal sie sam z kogo mamy sie nie smiac.
Znajac zycie za nastepne pare dni baby wychlapia kto tu jest innym zwiazkowcem:)
No i na koniec, slynna regulka, ze wszyscy sa tu dla siebie mili i teraz my tez jestesmy wszycy wiec mamy byc dla siebie mili (i sie nie smiac z innych). No i pytac, pytac...
- Macie jakies pytania?
Wypadalo cos powiedziec wiec Robel cos tam napomknal, ze mu sie fajnie pracuje ale chcialby dostac jakiegos szefa co go bedzie opierdzielal w razie potrzeby... W sumie po cichu sie z nim zgodzilam, zwlaszcza, ze w moim kregu kulturowym funkcjonuje w pracy system zaleznosc feudalnej i opierdziel plus szydera jest na porzadku dziennym. Ale mam pare lat wiecej wiec zachowalam spostrzezenia dla siebie (albo dla Was czytajacych).
Zeby zgrabnie zmienic temat zapytalam z glupia frant: a macie tu moze jakas mape budynku? Bo ja sie ciagle gubie w labiryntach kombinatu. I to bylo wspaniale pytanie. Dyrektor sie ucieszyl, ze ma wyzwanie i moze uczynic mnie szczesliwsza, bo tu wszyscy musza byc szczesliwi - tak ustalono odgornie.
PS. Dzis rano dostalam telefon: Dzien dobry, dzwoni (ktostam) z oddzialu radiologii. Masz moze chwile wolnego czasu to cie chetnie oprowadze po szpitalu, taka wycieczka, zebys wiedziala co gdzie jest zwlaszcza gdy na dyzurze bedziesz musiala dotrzec na oddzial.
"Andreas, dlaczego nie jestes szczesliwy? Tu wszycy musza byc szczesliwi bo tak ustalilismy".
brzmi jak końcówka komedii romantycznej. ale raczej amerykańskiej takiej..
OdpowiedzUsuń