Dziś Święto Narodowe, dzień uchwalenia konstytucji.
Jakoś te duże litery po norwesku po prostu nie pasują. Nic ani nikt nie jest na tyle ważny, żeby zużywać wielkie litery w klawiaturze.
Po krótkiej dygresji o swojskości i prozaiczności norweskości przechodzę do wątku głównego.
Zazwyczaj huczne obchody (sic! jedne, jedyniutkie w całym roku) spędzamy razem z dziećmi w pochodzie, a potem na grach i zabawach dla dużych i małych. Każda szkoła przygotowuje wyszynk - mamusie pieką ciasta, przynoszą kawę i herbatę w dzbankach, które można sobie kupić (od siebie np.)
W tym roku mi się upiekło. Dyżur w fabryce.
Żadnego pochodu z orkiestrą.
Ale... jak się okazało orkiestra i część pochodu przyszła do nas: załogi fabryki i pensjonariuszy na kuracji.
Kto mógł stłoczył się w korytarzu wejścia głównego, ci co kiepsko mogli - zostali dowiezieni w wózkach siedzących lub łóżkach.
Ehhh... piękny koncert orkiestry dętej.
B. pewnie popłakałaby się ze wzruszenia. Dziś nikt nie może czuć się samotny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz